niedziela, 29 czerwca 2014

Cz. 3 "Stary znajomy"

Oto następna część. Proszę o komentarze ! :)


Powoli zeszła na sale w której odbywał się bankiet. Była ubrana w kremową sukienkę, która była idealnie dopasowana do jej sylwetki. Zauważyła Falkowicza stojącego z jakimś mężczyzną. Profesor wyglądał bardzo pociągająco. Miał na sobie śnieżnobiałą koszulę i idealnie dopasowany garnitur. Przyciągał spojrzenie wielu kobiet na tej sali. Wiki podeszła do niech po chwili.
- Dzień dobry - przywitała się.
- ooo.. dobrze, że jesteś - pocałował ją w policzek na co dziewczyna lekko się zawstydziła - Mikołaju, proszę poznaj Wiktoria Consalida. Moja współpracownica i nie tylko, haha - zaśmiał się lekko - Wiki, to mój stary, dobry znajomy Mikołaj Kromer.
- Miło mi - uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Ahh.. to ty ! Andrzej dużo mi o tobie opowiadał. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby był w kimś tak zakochany jak w tobie - zaśmiał się przyjaźnie - a znamy się już dobre 35 lat - klepnął Falkowicza po ramieniu na co Wiki parsknęła śmiechem.
- A gdzie Ewa ? - zapytał Andrzej
- Właściwie to powinna już być. Pójde po nią - gdy Mikołaj oddalił się od nich Wiki zaczęła 
- Sympatycznych masz kolegów - powiedziała z szerokim uśmiechem.
- Taa... Z Mikołajem znamy się odkąd skończyliśmy 5 lat, wie o mnie wszystko. Ja zresztą o nim też. Ale nasze drogi rozeszły się gdy skończyliśmy studia. Ja ożeniłem się z Wandą, a on poznał Ewe. Szkoda.. - uśmiechnął się do dziewczyny- Napijesz się czegoś, skarbie ? - objął ją w pasie i poszli do baru.
- Poproszę wino - powiedziała Wiktoria.
- A dla mnie whisky z lodem - wzięli napoje i usiedli przy stoliku. 
- Pokaże ci jutro parę fajnych miejsc.
- A... - nie zdążyła dokończyć, bo do ich stolika dosiadł się Mikołaj z żoną.
- To jest Ewa. Moja żona - przedstawił ją - A to Wiktoria Consalida, narzeczona Andrzeja - w tym momencie ruda lekarka zakrztusiła się winem.
- Przepraszam - powiedziała cała czerwona.
- ooo... Andrzej jak miło cię widzieć - przywitała się z profesorem - miło mi cię poznać Wiktorio - zwróciła się do dziewczyny.
- Mi również - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Andrzeju, mogła bym cię na chwile prosić ? - zapytała Ewa
- I zostaliśmy sami - powiedział Mikołaj - powiem ci, że nigdy nie widziałem żeby Andrzej patrzył na kogoś tak jak na Ciebie. I widze że on ci też nie jest obojętny, co ?
- yhh... Nie jest mi napewno obojętny... Powiesz mi o nim coś więcej ?
- Haha.. Pamiętam jak na studiach pojechaliśmy całą ekipą na tydzień nad jezioro. Była piękna pogoda, jeden z kolegów postanowił się opalać. Położył sie na brzuchu, na piasku i zasnął. My wzieliśmy krem do opalania i napisaliśmy mu na plecach wielkimi literami DUPA. Zabraliśmy mu koszule i poszliśmy do ośrodka. On obudził się dopiero po 2 godzinach miał całe spalone plecy i tylko taki biały napis DUPA. Biedny musiał wracać później tak przez całe miasto, a co chwile ktoś krzyczał do niego " Cześć DUPA" hahahaha.. to były czasy.
- hahahaahahaa, niemożliwe... I Andrzej bral w tym udział ? - zapytała z niedowierzaniem.
- Brał, brał a żeby tego bylo mało Andrzej to wymyślił. - obydqoje wybuchli serdecznym śmiechem. 
- Co tu tak wesoło ? - podeszli do nich Ewa z Falkowiczem.
- Ahh.. Opowiadam Wiktorii o naszych szkolnych latach, Andrzej.
- No z tego co się dowiedziałam to nie zawsze byłeś taki.. hmm sztywny ? - powiedziała uśmiechnięta Consalida.
- Taa.. było minęło - odpowiedział i przyciągnął ja do siebie tak że stykali się ciałami. 
- Zatańczymy ?
-ymm. tak - odpowiedziała lekko zawstydzona. Poszli na parkiet i zaczęli tańczyć. Przytuleni lekko kołysali się w rytm muzyki. Po paru minutach odezwała się Wiktoria.
- Dobrze, ja za chwilę też przyjde - Consalida weszła do pokoju i od razu udała się pod prysznic. Ciepłe krople wody delikatnie pieściły jej ciało. Myślała o tym jak dzisiaj zachowywał się Falkowicz. Powiedział wszystkim, że są razem, a czy tak jest ? Postanowiła, że porozmawia z nim o tym. Wytarła się i wyszła z łazienki. Andrzej leżał na łóżku i przeglądał skrzynkę mailową na swoim laptopie. Gdy zauważył dziewczynę szybko zamknął komputer, wstał i podszedł do niej. Delikatnie ją pocałował.
- Poczekaj na mnie kochanie, tylko wezmę prysznic - wszedł do łazienki, a Wiki jeszcze chwilę stała zdziwiona, ażw końcu położyła się na łóżku. Chwilę później przyszedł Andrzej i zobaczył śpiącą już Consalide. Uśmiechnął się i położył sie koło niej, a Wiktoria wtuliła się w niego. 
- Kocham Cię, Wiki - szepnął jej do ucha i zasnął.

sobota, 28 czerwca 2014

Cz. 2 "Ładnie śpiewasz"

Następna część mam nadzieję że się podobała :) UWAGA ! Można komentować z ANONIMA. Więc proszę o komentarze :D

Wiki powoli szła w kierunku szpitala. Ubrana była w białą,letnią i zwiewną sukienkę, a na nogach miała wysokie szpilki.
 Weszła do pokoju lekarskiego i przebrała się w swój codzienny, nudny uniform. Po 30 minutach wróciła już z obchodu,
zrobiła sobie kawy i usiadła na kanapie. Rozmyślała nad swoim życiem. A najwięcej nad Falkowiczem,
 bo przecież jeszcze jakiś czas temu tak ją gnębił, a teraz... no właśnie co teraz ? Podrywa ją ?
Sama nie wiedziała. Ale wiedziała, że czuje się przy nim dobrze, gdy tylko pojawia się na horyzoncie jej
twarz promienieje. Z tych rozmyślań wyrwał ją głos Agaty.
- Cześć Wiki ! - uśmiechnęła się siadając koło przyjaciółki.
- No hej ! Jak się czujesz po wczorajszym ?
- Ah... Nie jest źle, mam lekkiego kaca, ale po za tym w porządku - uśmiechnęła się słabo - A jak ci idzie z Falkowiczem ?
- Nie idzie.. - powiedziała spuszczając głowe.
- Jak to nie idzie ? Co się stało ?- zapytała zmartwiona Woźnicka.
- No od wczorajszego pocałunku go nie widziałam.. I nie wiem co z tym dalej zrobić - mówiła cicho
- No wiesz Wiki to twoje życie, ale ja osobiście uważam, że powinnaś dać mu szanse - złapała przyjaciółke za rękę i lekko ścisnęła.
- Może masz racje.. A teraz cię przepraszam, ale muszę zajrzeć jeszcze do pacjętów - powiedziała Consalida wstając.
- Dobrze, leć ! I trzymaj się - puściła jej oczko.

* * *

Wiktoria właśnie skończyła obchód, kiedy natknęła sie na profesora Falkowicza.
- Witam piękną panią - powiedział profesor, po czym ucałował ją w dłoń.
- Witam profesorze - dziewczyna lekko się zarumieniła
- Masz może chwilkę ? Chciałbym z tobą porozmawiać - powiedział już poważniej.
- Właściwie to tak.
- No to świetnie - uśmiechnął sie - Zapraszam więc do mojego gabinetu, pani doktor.
- A nie możemy porozmawiac tu ? - zapytała.
- Tu ? - rozejrzał się do okoła - Nie ma mowy - mówiąc to pchnął ją lekko  w stronę gabinetu. Falkowicz rozsiadł się w swoim fotelu, a Wiktoria usiadła na krześle na przeciwko.
- A więc o czym chciałeś rozmawiać ?
- Jutro odbędzie się dwu dniowe sympozjum w Poznaniu i chciałbym, żebyś tam ze mną pojechała - powiedział uśmiechając się.
- No nie wiem... - powiedziała nie pewnie.
- Będzie tam wiele znakomitych profesorów, no i oczywiście JA ! - Wiki zaśmiała się.
- Widzę, że pan profesor jak zwykle skromny. Ale i tak nie wiem... - znów nie pozwolił jej dokończyć.
- Przyjadę po Ciebie o 8, bądź gotowa - uśmiechnął się triumfalnie, a Wiki poręciła tylko głową z niedowierzaniem.
-Do widzenia - wyszła z gabinetu. Dyżór minął jej szybko i dosyć przyjemnie. Szybko wróciła do hotelu rezydentów. Opadła bezwładnie na kanapę. Bądź co bądź była wykończona.
- O cześć Wiki ! czekałam na ciebie - do salonu weszła Woźnicka z butelką wina i dwoma kieliszkami.
- oo nie.. Przepraszam cię Agatko ale ja dzisiaj nie pije - lekko przymknęła oczy.
- No przestań.. Jednego kieliszka z przyjaciółką nie wypijesz ? - zrobiła maślane oczy.
- Oj Woźnicka, Woźnicka. Dawaj to - powiedziała uśmiechając się.
- No i to mi się podoba - Postawiła kieliszki i nalała do nich alkoholu - No wiki opowidaj !
- Ale co ? - zapytała zdezorientowana.
- No jak z Falkowiczem ? - mówiła szczerze zainteresowana Agata
- No ale co mam ci opowiadać ? Nic się nie stało przecież
- Ale jak to nic ? - zapytała zdziwiona - Przecież widziałam jak szliście do jego gabinetu - uśmiechnęła się
- Oj nie ładnie tak podglądać innych ludzi - pokiwała jej palcem - zaprosił mnie do gabinetu żeby porozmawiać
- Yhym, i o czym rozmawialiście ?
- Jade z nim jutro do Poznania - po tych słowach Woźnicka odrazu się rozpromieniła - na sympozjum Agatko, na sympozjum - powiedziała odrazu Wiktoria widząc minę przyjaciółki. Tak rozmawiały jeszcze przez jakieś 2 godziny popijając wino, aż w końcu rozeszły się do swoich pokoi.

* * *

Wiki obudziła się o 7:55. Szybko zerwała się z łóżka, zaczęła biegać po całym domu i szykować sie.
- Wiki, co ty tu jeszcze robisz jest przecież 8:00. Falkowicz już czeka. - powiedziała Agata.
- Agatko prosze cię pomóż mi ! - złożyła ręce - Spakuj mnie proooooosze ! Bo wczoraj nie miałam do tego głowy. Poooooooosze !
- No dobra.
- Dzięki - pocałowała ją w policzek i pobiegła do łazienki. Gdy wyszła przyjaciółka już ciągnęła walizke pod drzwi.
Podbiegła do niej, wzięła walizke i pocałowała w policzek.
- Dzieki Agatko ! Paaa ! - wybiegła przed dom.
- Witam, pani doktor - powiedział odbierając jej walizkę i kierując się w stronę auta.
- Dzień dobry ! Przepraszam za spóźnienie ale budzik mi nie zadzwonił. Wsiedli do auta i odjechali.
- Ciesze się,  że jednak ze mną pojechałaś - zaczął Falkowicz.
- No nie wiem czy dobrze zrobiłam - chciała się z nim trochę podroczyć.
- Bardzo dobrze ! Udowodnie ci. Nie zawiedziesz się skarbie - powiedział uśmiechając się szeroko. Dziewczyna uśmiechnęła się i włączyła radio. Akurat leciała piosenka : Peron. Zaczęła cicho nucić. " Zostań, potrzebuję Cię tu, To co w sobie mam tylko ciągnie mnie w dół, Zostań poukładaj mi sny, Jeden z nich na pewno to My, Zostań, potrzebuję cię tu, To co w sobie mam nie chce się dzielić na pół, Zostań,  poukładaj mi łzy, Jedna z nich na pewno to Ty "
- Ślicznie śpiewasz
- Dziękuje - powiedziała lekko zawstydzona. Reszta drogi minęła im w ciszy. Po paru godzinach dojechali na miejsce.
Profesor wyciągnął walizki i weszli do hotelu.
- Dzień dobry - przywitał ich recepcjonista.
- Dzień dobry. Mamy rezerwacje na nazwisko Falkowicz. Dwa pokoje jednoosobowe.
- Ah tak. Niestety do komputera wkradł się mały błąd. Rezerwacja została anulowana. A z wiązku z tym że odbywa się tu sympozjum nie mamy już wolnych pokoi. Został nam tylko jeden apartament małżeński.
- No to weźmiemy go.
- Oczywiście już daje klucze. Prosze - podał im klucz.
- Oszalałeś, nie będe z tb mieszkać w jednym pokoju - podezwała się zbulwesowana całą sytuacją Wiktoria
- Przestań. Nie rób scen. - pchnął ją w stronę windy.
- Jeszcze raz przepraszam za problem - krzyknął za nimi pracownik. Wsiedli do windy. Wiki stała oparta o ścianę, ręce miała skrzyżowane na piersiach i udawała obrażoną.
- Wiki no nie bądz zła - podszedł do niej
- Nie jestem zła... Przecież skacze z radości że będe mieszkać w jednym pokoju z prof. Falkowiczem, który jest za razem moim szefem - powiedziała sarkastycznie. Mężczyzna uśmiechnął się.
- Pomyśl pozytywnie, to tylko 2 dni.
- Pffff... Tylko dwa dni... Ja nie wiem czy 2 minuty z tobą wytrzymam - żywo gestykulowała. Złapał ją za ręce i przycisnął do ściany, przygniatając swoim ciałem, tak że nie mogła się ruszyć. Zbliżył swoją twarz do jej. Czuła jego gorący oddech na swoim policzku, gdy nagle winda otworzyła się. Wyszli z windy i udali się do pokoju. Weszli do pokoju, Wiki odrazu weszła do łazienki. Nie wiedziała co ma teraz zrobić, gdyby winda sie nie otworzyła juz pewnie by się całowali. Opłukała twarz zimną wodą i wyszła z łazieniki. Falkowicz leżał na łóżku, dziewczyna podeszła do niego.
- Bede spać na fotelu - oznajmiła.
- Nie pozwolę ci - podniusł się do pozycji siedzącej - pomieścimy się w łóżku - uśmiechnął się w swoim stylu.
- Nie będe z Tobą spać w jednym łóżku - powiedziała oburzona.
- Wiki przesadzasz. Obiecuje ci że w nocy cie nie dotkne...
- no nie wiem moze masz racje
- A do nocy jeszcze daleko. Za - spojrzał na zegarek - godzine zaczyna się bankiet.
- Co ? - Wiktoria zaczęła szybko biegać po pokoju i przygotowywać się. Falkowicz leżał na łóżku i obserwował dziewczyne. Lekarka otworzyła walizkę i nie mogła w to uwierzyć.
 Agata spakowała jej pare sukienek wieczorowych, jedną pare dżinsów i sweter. A do tego mnustwo seksownej bielizny.
- Zabije ją - powiedziała do siebie.
- Kogo zabijesz ? - zapytał profesor.
- Agate, spakowała mi tylko pare sukienek i pełno bielizny - powiedziała zła.
- Haha - zaśmiał się - muszę podziękować pani Agacie - uśmiechnął się po swojemu.
- No naprawde bardzo smieszne.. - wzieła jedną z sukienek i zniknęła w łazience. W tym czasie profesor zaczął wyciągać swój garnitur, a że zostało mało czasu do bankietu, a Wiki dalej nie wychodziła postanowił przebrać się w pokoju. Gdy nagle z łazienki wyszła kobieta i zobaczyła Falkowicza w samych spodniach od garnituru. Stała tak nieruchomo i obserwowała jego nagi tors. Jak na 40 letniego mężczyzne wyglądał bardzo, bardzo dobrze. Mężczyzna zauważył że go podziwia i powoli podszedł do niej, odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy. Delikatnie, ale namiętnie ją pocałował. Wiktoria rozszerzyła usta a on pogłębił pocałunek. Powoli zaczęli przesuwać się w stronę łóżka i ściągać z siebie ubrania. Profesor popchnął
dziewczyne na miękki materac i chwilę później był już nad nią. Byli w samej bieliźnie. Całował ją po szyi i schodził ustami w dół.
- Andrzej, poczekaj - odsunęła go lekko od siebie - a bankiet ?
- Mamy jeszcze 20 minut. Zdąrzymy - uśmiechnął się szarmancko i wrócił do całowania jej ciała. Wiktoria odchyliła głowę do tyłu i napawała się jego dotykiem. Mężczyzna rozpiął jej biustonosz i przed oczami ukazały się mu jej jędrne piersi. Zaczął je powoli całować i przygryzł delikatnie sutki. Kobieta wsadziła rękę pod jego bokserki i delikatnie pieściła palcami jego męskość, by po chwili pozbyć się jego bielizny. Jej czarne figi też znalazły się na ziemi. Falkowicz wszedł w nią gwałtownie, a ona wbiła paznokcie w jego plecy. Mężczyzna cicho jęknął. Poruszał się w niej raz szybko, raz wolno. Doszli w tym samym momencie. Wiki przymknęła oczy, a Andrzej opadł na łóżko koło niej. Kobieta wtuliła się w jego tors, a on przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej.

piątek, 27 czerwca 2014

Cz. 1 "PRZEŁOM"

Hej, postanowiłam napisać coś o naszej parze z LG. Na początek taki trochę krótkie. Napiszcie czy się podoba :)

Wybiegła z sali operacyjnej, usiadła na krześle i zaczęła płakać. Łzy spływały jej po policzkach. Nie wiedziała jak to się mogło stać, przecież ta dziewczyna była taka młoda. Owszem szanse na uratowanie jej życia były minimalne, ale jednak jakieś były. Nagle poczuła jak ktoś przyciąga ją do siebie i przytula.
- Wiki, to nie twoja wina, że ta dziewczyna zmarła. 
- Wiem...ale...ona..była taka..młoda..- mówła przez łzy.
- Nie płacz... Chodz do mojego gabinetu, porozmawiamy - wstał i objoł dziewczyne ramieniem. Gdy weszli do gabinetu, usiedli na kanapie. Wiki dalej szlochała. Profesor przytulił ją do siebie, a ona wtuliła się w jego tors. Było jej tak dobrze. Czuła się bezpieczna i uspokojona. Falkowicz lekko odsunął ją od siebie. Patrzyli sobie w oczy, nagle wpił się w jej usta. Ona rozchyliła lekko wargi, a on pogłębił pocałunek. Andrzej krążył dłońmi po jej plecach, a Wiktoria wplotła swoje ręce w jego włosy. Całowali się namiętnie, zachłannie, a zarazem delikatnie. Nagle Wiki oderwała się od mężczyzny i wstała z kanapy. 
- Przepraszam, ja musze już iść - powiedziała zmieszana.
- Poczekaj, może zostaniesz jeszcze chwile ? - spytał uśmiechając się lekko.
- Nie...ja..ja musze iść - wyszła z gabinetu i poszła szybkim krokiem do łazienki. Była cała czerwona. Obmyła twarz zimną wodą i udała się do lekarskiego. Dyżur minął jej szybko. Po pracy odrazu wróciła do hotelu rezydentów. 

* * *
Agata weszła do kuchni i zastała tam płaczącą Wiktorię. 
- Co się stało ? - zapytała przyjaciółkę.
- Dzisiaj na stole umarła mi młoda dziewczyna. A potem jeszcze na dodatek całowałam się z Falkowiczem. Nie wiem co mam teraz zrobić - żaliła się.
- No to widze, że nie tylko ja stoje przed takim dylematem. 
- Marek ? 
- Tak, poprosił mnie o drugą szanse, potem pocałował, aja strzeliłam mu z liścia.
- Oj, to nieźle widze. Wiesz co może napijemy się wina i pogadamy.
Po 20 minuta siedział na kanapie i wypiłem już połowe butelki.
- To co robimy z tymi naszymi facetami ? - zapytała Agata
- mamy dwa wyjścia. Albo damy im szansę albo zostajemy lesbijkami - odpowiedziała już w lepszym humorze Wiki
- Ja narazie wybieram tą pierwszą opcje - odpowiedziala z uśmiechem na ustach Agata
- Ja też - siedziały tak jeszcze przez chwile, gdy nagle do hotelu wszedł pijany Adam. Obijał się o wszystkie ściany zmierzając do swojego pokoju, a przy tym śpiewał " Majteczki w kropeczki ooooo... Adaś je ściągnie oooo...". Dziewczyny nie mogły powstrzymać śmiechu. Po jakiś 10 minutach udało im się opanować i rozeszły się do swoich pokoi.