- Mi też zrób - usłyszała gdy wlewała wody do kubka.
- O Agata. Nie zauważyłam się - uśmiechnęła się ciepło, podając jeden z kubków blondynce i siadając na kanapie.
- Wpadniesz do nas do hotelu w Boże Narodzenie ? - Wiktoria na te pytanie lekko się skrzywiła, co nie uszło uwadze internistki - Ja rozumiem, że chcesz te święta spędzić z Andrzejem, ale myślałam że chociaż na chwilę do nas wpadniesz.
- Wiesz Agatko z wielką chęcią bym wpadła, ale..
- Mam dla Ciebie prezent - powiedziała charakterystycznie podnosząc brwi i uśmiechając się słodko.
- Ja też coś dla Ciebie mam, ale niestety w te święta nie będzie mnie w Leśnej Górze - Agata lekko posmutniała.
- Jedziecie do rodziny profesora ?
- Niee. Jedziemy do Hiszpanii - od razu się rozpromieniła - Mama strasznie nalegała żebyśmy przyjechali. Nie mogłam jej odmówić..
- A kiedy jedziecie ? - zapytała od razu.
- Jutro wieczorem. Będziemy 4 dni przed Bożym Narodzeniem, chce pokazać Andrzejowi wszystkie piękne miejsca w mieście - chirurg rozmarzyła się.
- Już jutro ?? O Bożeee ! To ja mam dla Ciebie prezent już dziś - zaczęła grzebać w swojej wielkiej czarnej torbie. Po czym wyciągneła mały,starannie zapakowany prezent i podała go dziewczynie - Ale czekaj ! - wyrwała jej pudełeczko z ręki.
- Otwórz to dopiero w Boże Narodzenie ! - oddała jej prezent.
- Okeeej.. Woźnicka ty coraz gorsza jesteś - popatrzyła na nią rozbawionym wzrokiem i wybuchła śmiechem.
- Ejjj no.. Ja po prostu dbam o odpowiedni nastrój - oburzyła się - Ale obiecaj, że wcześniej tego nie otworzysz !
- No obiecuje, obiecuje - podniosła ręce do góry za znak poddania się - A teraz muszę uciekać do pacjentów papa ! - odłożyła kubek na stolik i wyszła z pokoju.
* * *
Podróż samolotem minęła im dosyć dobrze i przede wszystkim w miare szybko. Przed południem byli już na miejscu i zamówili taksówkę do domu Wiktorii.
- Dziękuje panu bardzo - zapłaciła kierowcy, a w tym czasie Falkowicz wyciągnął ich bagaże z auta.
- Chodź kochanie - jedną ręką objął kobietę, a w drugą wziął walizkę - Czas poznać twoich rodziców - pocałował kobitę w policzek a ta zadzwoniła domofonem.
- Ooo Wiki ty tak wcześnie ?! - zapytała zdziwiona kobieta. - I widzę, że nie sama do nas przyjechałaś - Wanda zrobiła dziwną minę, a Wiktoria lekko się zawstydziła.
- Witam piękną panią - uśmiechnął się uwodzicielsko i pocałował starszą panią w dłoń.
- Mamo to jest Andrzej. Pamiętasz ? Był twoim lekarzem.
- No jasne, że pamiętam Wiki zawsze ci mówiłam, że do siebie pasujecie - Wiktoria szturchnęła matkę w ramię, a profesor się zaśmiał- Ała. Wiki ! - skarciła ją matka- Dobrze to chodźmy do salonu. Pewnie tata już się nie może doczekać- weszli do pokoju i zobaczyli siedzącego na kanapie ojca z gazetą w ręku.
* * *
Agata weszła do pokoju lekarskiego i zobaczyła mały prezent leżący na biurku. Podniosła go i przeczytała karteczkę przyczepioną do pudełka. " Tylko nie otwieraj przed Wigilią ! :D Wiki ". Internistka zaśmiała się do siebie.
- A tobie co tak wesoło ? - zapytał wchodzący do pokoju Adam. Od niedawna na widok Agaty chłopakowi zaczynało szybciej bić serce. Zastanawiał sie dlaczego? Zawsze tłumaczył to sobie tak, że po prostu pragnie ją w swoim łóżku. Myślał jednak że po czasie to porządanie samo przejdzie, lecz nie ! Ono stawało sie coraz silniejsze i bardziej męczące.
- Aaa nic - usmiechnęła sie nieznacznie do chłopaka co sprawiło mu nieziemską przyjemność. Coraz bardziej dziwiło go to "uczucie " ? którym darzył internistke - Wiki zostawiła mi prezent.
- Nie otwierasz ? - zapytał z ciekawością i przybliżył się do internistki.
- Nie moge..
* * *
- Może coś zjemy ? - zapytał idąc uliczkami pięknego miasta, które właśnie pokazywała mu Wiktoria. Było ty bardzo ładnie i do tego strasznie ciepło. Miał na sobie jasno brązowe spodenki sięgające do kolan, białą koszulke z krótkim rękawkiem i przeciwsłoneczne okulary.
- O taak. Jestem bardzo głodna - weszli do małej, kameralnej restauracji. Zamówili i po chwili dostali jedzenie. Wiktora jadła bardzo zachłannie, a Andrzej patrzył na nią ukradkiem. Zastanawiał się jak to się stało, że zakochał sie w tej rudej lekarce. Bo nie miał wątpliwości, że ją kocha. Była dla niego najważniejsza, piękna i do tego tak mądra..Teraz nie wyobrażał sobie życia bez niej.
- Kochanie idziemy ? - Zapytała Wiki wstając od stołu - Chciała bym już wracać. Jestem trochę zmęczona - Uśmiechnęła się do chirurga, złapała go za rękę i pociągnęła za sobą.
Patrzył jak śpi na jego klatce piersiowej i delikatnie głaskał ją po głowie. Była taka bezbronna jak spała, a on nie mógł uwierzyć jak tak piękna dziewczyna mogła wybrać właśnie jego. Myślał o wczorajszej nocy którą spędzili kochając się aż do rana. Było cudownie.. Wyrwał go z zamyśleń głos Wiktorii.
- Kochanie musimy sie chyba zbierać. Za 2 godziny kolacja wigilijna - podniosła się z łóżka i ruszyła w strone łazienki zabierając po drodze naszykowaną wcześniej sukienke. Gdy wyszła Andrzeja nie było juz w pokoju. Założyła wysokie czarne szpilki i zaczeła schodzić po schodach.
- Łał...- powiedział profesor widząc swoją kobiete idącą w jego kierunku.
- Kochanie zamknij buzie - zaśmiała sie Wiki na widok Andrzeja.
-Pięknie wyglądasz - pocałował dziewczyne w policzek.
A więc jest następna część :) Może trochę krótka ale jakos nie umiałam nic napisać. Następna bedzie dłuższa :) Proszę o konstruktywną krytyke :)