poniedziałek, 29 grudnia 2014

Święta..

Weszła do pokoju lekarskiego i wstawiła wodę na kawę.
- Mi też zrób - usłyszała gdy wlewała wody do kubka.
- O Agata. Nie zauważyłam się - uśmiechnęła się ciepło, podając jeden z kubków blondynce i siadając na kanapie.
- Wpadniesz do nas do hotelu w Boże Narodzenie ? - Wiktoria na te pytanie lekko się skrzywiła, co nie uszło uwadze internistki - Ja rozumiem, że chcesz te święta spędzić z Andrzejem, ale myślałam że chociaż na chwilę do nas wpadniesz.
- Wiesz Agatko z wielką chęcią bym wpadła, ale..
- Mam dla Ciebie prezent - powiedziała charakterystycznie podnosząc brwi i uśmiechając się słodko.
- Ja też coś dla Ciebie mam, ale niestety w te święta nie będzie mnie w Leśnej Górze - Agata lekko posmutniała.
- Jedziecie do rodziny profesora ?
- Niee. Jedziemy do Hiszpanii - od razu się rozpromieniła - Mama strasznie nalegała żebyśmy przyjechali. Nie mogłam jej odmówić..
- A kiedy jedziecie ? - zapytała od razu.
- Jutro wieczorem. Będziemy 4 dni przed Bożym Narodzeniem, chce pokazać Andrzejowi wszystkie piękne miejsca w mieście - chirurg rozmarzyła się.
- Już jutro ?? O Bożeee ! To ja mam dla Ciebie prezent już dziś - zaczęła grzebać w swojej wielkiej czarnej  torbie. Po czym wyciągneła mały,starannie zapakowany prezent i podała go dziewczynie - Ale czekaj ! - wyrwała jej pudełeczko z ręki.
- Otwórz to dopiero w Boże Narodzenie ! - oddała jej prezent.
- Okeeej.. Woźnicka ty coraz gorsza jesteś - popatrzyła na nią rozbawionym wzrokiem i wybuchła śmiechem.
- Ejjj no.. Ja po prostu dbam o odpowiedni nastrój - oburzyła się - Ale obiecaj, że wcześniej tego nie otworzysz !
- No obiecuje, obiecuje - podniosła ręce do góry za znak poddania się - A teraz muszę uciekać do pacjentów papa ! - odłożyła kubek na stolik i wyszła z pokoju.

* * *
Podróż samolotem minęła im dosyć dobrze i przede wszystkim w miare szybko. Przed południem byli już na miejscu i zamówili taksówkę do domu Wiktorii.
- Dziękuje panu bardzo - zapłaciła kierowcy, a w tym czasie Falkowicz wyciągnął ich bagaże z auta.
- Chodź kochanie - jedną ręką objął kobietę, a w drugą wziął walizkę - Czas poznać twoich rodziców - pocałował kobitę w policzek a ta zadzwoniła domofonem.
- Ooo Wiki ty tak wcześnie ?! - zapytała zdziwiona kobieta. - I widzę, że nie sama do nas przyjechałaś - Wanda zrobiła dziwną minę, a Wiktoria lekko się zawstydziła.
- Witam piękną panią - uśmiechnął się uwodzicielsko i pocałował starszą panią w dłoń.
- Mamo to jest Andrzej. Pamiętasz ? Był twoim lekarzem.
- No jasne, że pamiętam Wiki zawsze ci mówiłam, że do siebie pasujecie - Wiktoria szturchnęła matkę w ramię, a profesor się zaśmiał- Ała. Wiki ! - skarciła ją matka- Dobrze to chodźmy do salonu. Pewnie tata już się nie może doczekać- weszli do pokoju i zobaczyli siedzącego na kanapie ojca z gazetą w ręku.

* * *
Agata weszła do pokoju lekarskiego i zobaczyła mały prezent leżący na biurku. Podniosła go i przeczytała karteczkę przyczepioną do pudełka. " Tylko nie otwieraj przed Wigilią ! :D Wiki ". Internistka zaśmiała się do siebie.
- A tobie co tak wesoło ? - zapytał wchodzący do pokoju Adam. Od niedawna na widok Agaty chłopakowi zaczynało szybciej bić serce. Zastanawiał sie dlaczego? Zawsze tłumaczył to sobie tak, że po prostu pragnie ją w swoim łóżku. Myślał jednak że po czasie to porządanie samo przejdzie, lecz nie ! Ono stawało sie coraz silniejsze i bardziej męczące.
- Aaa nic - usmiechnęła sie nieznacznie do chłopaka co sprawiło mu nieziemską przyjemność. Coraz bardziej dziwiło go to "uczucie " ? którym darzył internistke - Wiki zostawiła mi prezent.
- Nie otwierasz ? - zapytał z ciekawością i przybliżył się do internistki.
- Nie moge..

* * *

- Może coś zjemy ? - zapytał idąc uliczkami pięknego miasta, które właśnie pokazywała mu Wiktoria. Było ty bardzo ładnie i do tego strasznie ciepło. Miał na sobie jasno brązowe spodenki sięgające do kolan, białą koszulke z krótkim rękawkiem i przeciwsłoneczne okulary.
- O taak. Jestem bardzo głodna - weszli do małej, kameralnej restauracji. Zamówili i po chwili dostali jedzenie. Wiktora jadła bardzo zachłannie, a Andrzej patrzył na nią ukradkiem. Zastanawiał się jak to się stało, że zakochał sie w tej rudej lekarce. Bo nie miał wątpliwości, że ją kocha. Była dla niego najważniejsza, piękna i do tego tak mądra..Teraz nie wyobrażał sobie życia bez niej.
- Kochanie idziemy ? - Zapytała Wiki wstając od stołu - Chciała bym już wracać. Jestem trochę zmęczona - Uśmiechnęła się do chirurga, złapała go za rękę i pociągnęła za sobą.
Patrzył jak śpi na jego klatce piersiowej i delikatnie głaskał ją po głowie. Była taka bezbronna jak spała, a on nie mógł uwierzyć jak tak piękna dziewczyna mogła wybrać właśnie jego. Myślał o wczorajszej nocy którą spędzili kochając się aż do rana. Było cudownie.. Wyrwał go z zamyśleń głos Wiktorii.
- Kochanie musimy sie chyba zbierać. Za 2 godziny kolacja wigilijna - podniosła się z łóżka i ruszyła w strone łazienki zabierając po drodze naszykowaną wcześniej sukienke. Gdy wyszła Andrzeja nie było juz w pokoju. Założyła wysokie czarne szpilki i zaczeła schodzić po schodach.
- Łał...- powiedział profesor widząc swoją kobiete idącą w jego kierunku.
- Kochanie zamknij buzie - zaśmiała sie Wiki na widok Andrzeja.
-Pięknie wyglądasz - pocałował dziewczyne w policzek.

A więc jest następna część :) Może trochę krótka ale jakos nie umiałam nic napisać. Następna bedzie dłuższa :) Proszę o konstruktywną krytyke :)

sobota, 20 grudnia 2014

Bardzo przepraszam !

Bardzo przepraszam, że tak dlugo nie dawałam znaku życia ! Nwm jakoś ostatnimi czasu nie umialam nic napisac.. Pare razy siadałam by coś naskrobac ale nic mi nie wychodziło.. Ale teraz już WRACAM ! A co do nextu to powinien pojawic sie na dniach. Pracuje jeszcze nad nim ale niedlugi bedzie gotowy ;) Pozdrawiam wszystkich którzy czekali :)

wtorek, 30 września 2014

Święta

* 2 miesiące później *

- Andrzej ! Gdzie jesteś ? - krzyknęła Wiktoria wchodząc do domu profesora.
- W kuchni ! Jak było w pracy ? - dziewczyna podeszła do krojącego sałatke mężczyzny i objęła go od tułu, całując w policzek.
- Doobrze - uśmiechnęła się - Co robisz ? - zapytała.
- Niespodzianka.. Idz do salonu zaraz tam przyjde - pocałował ją lekko. Dziewczyna wchodząc zobaczyła pełno świec które rozświetlały pokój. Usiadła przy stole i wzięła jedną z 2 lampek z winem. Upiła łyk i uśmiechnęła się widząc wchodzącego do salonu mężczyznę z sałatką w lewej ręce i bukietem róż w drugiej.
- Proszę - podał dziewczynie kwiaty.
- A z jakiej to okazji ?- wzięła od niego bukiet i zatopiła twarz w różach.
- A nie można tak bez okazji ? - patrzył jej w oczy uśmiechając się rozbierająco - Z takiej, że cię kocham - pocałowała go namiętnie.
- Ja ciebie też - usiedli do stołu i zaczeli jeść. Gdy skończyli przenieśli sie na kanape. Falkowicz rozpalił w kominu i położyl się na kanapie, kładąc głowe na kolanach kobiety.
- Wiki..
- Hmm ? - mruknęła nieodrywając wzroku od ognia.
- Zamieszkaj ze mną
- Coo ? - popatrzyła na niego zdziwiona.
- Zamieszkaj ze mną. Przecież i tak większość czasu tu spędzasz więc  co za różnica - uśmiechnął się. Wyciągnął z kieszeni klucze i podał je dziewczynie.
- Ale ja niewiem.. Musze to najpierw przemyśleć - mówiła niepewnie.
- Nad czym tu myśleć ? - podniusł się do pozycji siedzącej - Proszę cię, Wiki. Niedługo święta, spędzimy je tu, razem - cmoknął ją w policzek.
- eee... No bo właśnie jeśli chodzi o święta to obiecałam już mamie, że przyjedziemy do Hiszpani..
- Jak to do Hiszpani ? - popatrzył na nią zdziwiony - Przecież mieliśmy tutaj spędzić nasze pierwsze, wspólne święta.
- Tak, wiem i przepraszam. Ale mama mnie tak prosiła.. Nie umiałam jej odmówić..
- Mogłaś wcześniej powiedzieć - wstał i wyszedł z pokoju. Wiktoria wstała i udała sie do kuchnii. Tam zastała Falkowicza opartego rękami o blat i patrzącego tępo w okno.
- Tak wiem i przepraszam.. Ale jakoś nie było okazji, żeby ci wcześniej o tym powiedzieć - Odwrócił się i popatrzył na nią tym zimnym, podłym wzrokiem, którego Consalida tak nie lubiła. Bolało ją to..
- I jak sobie to wyobrażałaś ? Że 2 tygodnie przed świętami powiesz mi o wyjeździe ? - jednak, mała łza spłynęła po jej policzku- Ehh.. Wiki przepraszam - otarł kciukiem jej wilgotny policzek i pocno przytulił.
- To ja przepraszam, ale nie mogłam innaczej zrobić. Mama tak się ucieszyła na tą wiadomość, nie mogłam zepsuć jej tego humoru - mówiła, a łzy mimowolnie ciekły po jej policzkach.
- Chodz kochanie, usiądziemy - objął dziewczyne ramieniem i wrócili do salonu - Przepraszam, że tak się uniosłem ale chciałem te święta spędzić tylko z tobą - lekko posmutniał.
- Ale przecież będziemy razem - uśmiechnęła się - Tylko że w Hiszpani - parsknął cichym śmiechem - a co do tego wspólnego mieszkania, to tak wprowadze się - mężczyzna rozpromienił się.
- Cieszę się - pocałował ją - chwile jeszcze siedzieli rozmawiając przy lampce wina i kominku po czym udali się do sypialni i zasnęli w swoich ramionach.


Tak wiem strasznie krótki, ale jakoś nie miałam weny ani czasu na pisanie.. A obiecałam że wrzuce je dzisiaj, wiec jest :) Niedługo pojawi się następna część. Napewno o wiele dłuższa :)

sobota, 27 września 2014

NEXT...

Tak więc.. Przede wszystkim przepraszam, że do tej pory nie ma nexta, ale jakoś nie umiem go skończyć.. Jest w trakcie pisania i myśle, że najpóźniej do wtorku powinien się pojawić :) Jeszcze raz przepraszam ;(

poniedziałek, 8 września 2014

Kontakt ze mną

tak.to.ja23451@gmail.com - to mój mail jeśli bedziecie mieli jakies pomysły lub pytania prosze piszcie ! :)

niedziela, 7 września 2014

"Kłutnia"

- Przemek co ty tu robisz ? - momentalnie usiadła na łóżku zakrywając się pościelą.
- Co tu się dzieje ? Wiki ty z tym... MORDERCĄ ?! - momentalnie ruszył w stronę Falkowicza, który dalej leżał nie wzruszony z tym pewnym siebie uśmiechem.
- PRZEMEK ! - krzykneła Consalida, a chłopak stanął jak wryty - przestań ! O co ci znowu chodzi ? Zrozum to w końcu, że to MOJE życie ! M O J E ! Ja dobrze wiem co jest dla mnie dobre i mam Cię już dość !
- Ale to jest morderca - powiedział lekko zdezorientowany.
- Wyjdz ! - krzyknęła.
- Dobrze ! Chcę ci tylko powiedzieć, że jesteś zwykłą DZIWKĄ ! - krzyknął, a wychodząc złapał jeszcze wazon i cisnął nim z całej siły w ścianę. Falkowicz już się podnosił i miał za nim wybiec, ale Wiktoria go zatrzymała.
- Stój. Gdzie idziesz ? - złapała go za ręke.
-No ten guwniarz nie będzie Cie tak nazywać - odpowiedział wkurzony.
- Yhy i goły pójdziesz ? - położyła się spowrotem i jedna mała łza zaczęła ściekać po jej policzku.
- Chodz tutaj Wiki - przytulił ją do siebie. Po chwili uspokoiła się - teraz się pakuj - wstał i zaczął ubierać swoje bokserki.
- Co ? - zapytała zdziwiona.
- No chyba nie myślisz, że zostawie cię tu samą z tym.. - skrzywił się - dzieciakiem.
- Nie ! Ja nigdzie nie jade - odwróciła się.
- Ale Wiki ja cię tu nie zostawie ! Sama przecież nie wiesz co może mu strzelić do tej głupiej głowy - ściągnął jej walizke z szafy - Sama się spakujesz czy mam ci pomóc ? - popatrzył jej w oczy.
- Daj to - wzięła od niego walizkę i położyła ją na łóżku.
- Poczekam w kuchni. Jak skończysz to zawołaj - powiedział i wyszedł, a Wiktoria zaczęła się pakować. Może to odpowiedni moment, żeby jej to zaproponować ? A może jeszcze powinnienem z tym poczekać ? Nalał sobie wody kiedy usłyszał krzyk Wiktorii.
- Andrzej ! Pomóż !! - podszedł do schodów i zobaczył Wiki ciągnącą walizkę po schodach.
- Kochanie, przecież miałaś mnie zawołać - podszedł po niej i zabrał torbe.
- Tak, tak wiem, ale myślałam że sobie poradze - założyła ręce na piersiach i zeszła na dół.
- A ty jak zawsze po swojemu - uśmiechnął się do rudej - masz wszystko ?
- Chyba tak.
- To jedziemy - objął ją ramieniem, a do drugiej ręki wziął jej walizke. Wsiedli do auta i odjechali. Po 15 minutach byli już na miejscu. Weszli do domu. Wiktoria była zachwycona, zawsze chciała mieszkać w takim "pałacu".
- Wiki, usiądz - wskazał ręką kanape - Napijesz się czegoś ? A może jesteś głodna ?
- Wino poproszę - uśmiechnęła się.
- Proszę - podał jej lampkę - wybierz jakiś film. Ja zaraz przyjde - obecność ? - zapytał biorąc płytę do ręki.
- Tak - uśmiechnęła się - lubię horrory.
- Okeeeej - wziął płytę i puścił. Po paru minutach Wiktoria tak się bała, że wtuliła sie w Falkowicza. On zachwycony takim obritem sprawy przytulił ją jeszcze mocniej.

* * *

- Przestań, przecież nie było takie straszne - właśnie wchodzili na górę.
- Nie, wogóle - powiedziała sarkastycznie - To było okropne.. Teraz niewiem czy zasne - weszli do ciemnej sypialni, a Wiktoria ze strachu jeszcze mocniej ścisnęła dłoń Andrzeja.
- Nic się nie bój księżniczko. Obronię cię - przytulił ją mocno i zapalił światło - Dobra, idz się myć ja poczekam - otworzył jej drzwi z łazienki.
- Ale że tak sama ? - popatrzyła na niego niepewnie - A może pójdziesz ze mną ? - pocałowała go szybko i pociągneła za ręke do łazienki. Nim Falkowicz się zoriętował Wiktoria była już naga.
- A ty na co czekasz, kochanie ? - podeszła do niego i zaczęła rozpinać jego koszulę. Kiedy się jej pozbyła zabrała sie za spodnie mężczyzny. Chwilę później i one wylądowały na podłodze. Witoria złapała jego męskość w dłonie i mocno ścisnęła. Andrzej cicho jęknął.
- O nie, tak się nie bedziemy bawić - rzucił bokserki i wziął ją na ręce. Wszedł pod prysznic i odkręcił strumień ciepłej wody, która zaczęła spływać po ich nagich ciałach owładniętych namiętnymi pocałunkami. Andrzej złapał ją mocno za pośladki i podniósł lekko do góry. Wiktoria oplotła swoje nogi wokół jego bioder. Mężczyzna wszedł w nią powoli, sprawiając jej tym nieziemską przyjemność.

* * *

- Kocham Cię, skarbie - leżeli wtuleni w siebie w jego sypialni.
- Ja Ciebie też - pocałowała go lekko.
- Wiesz teraz niewyobrażam sobie życia bez ciebie - mówił Falkowicz patrząc w sufit.
- Andrzej ja też, ja też - uśmiechnęła się - Mam nadzieję, że zawszw będzie tak miło - pocałowała go w nagi tors.
- A nawet lepiej - powiedział do siebie i uśmiechnął się pewnie.
- Co mówiłeś, kochanie ? - zapytała ziewając.
- A nie nic, nic skarbie - pocałował ją w czoło - śpij już - Chwilę później Wiktoria zasnęła, a Andrzej jeszcze rozmyślał, po czym odpłynął w błogą krainę Morfeusza.

Ogólnie nie podoba mi sie za bardzo ta część. Ale jak zawsze prosze o komentarze :) I przepraszam za błędy.

środa, 3 września 2014

Next !

Next jest w trakcie pisania :) Myśle, że powinien sie pojawic w sobote, najpóźniej w niedziele :)

wtorek, 26 sierpnia 2014

Cz. 5 "Zapomnij"

Przede wszystkim bardzo dziekuje wszystkim za komentarze ! A tą czesc dedykuje zuzie, która podsunęła mi świetny pomysł :)

Hotel rezydentów

Weszli razem do hotelu rezydentów i zobaczyli pijanego Adama (co akurat było normalne), który zmierzał w stronę wyjścia i Agatę, która biegła za nim i krzyczała coś w stylu "Zabiję Cie Adam". Gdy ujrzała Wiktorię z Falkowiczem stanęła w miejscu i lekko się zaczerwieniła.
- To ja już może lepiej pójde - odstawił walizke kobiety, pocałował ją w policzek i wyszedł z budynku.
- Agata, co tu się dzieje ? - zapytała smiejąc się.
- Wyobraź sobie, że ten dureń zalał mi cały pokój - mówiła wkurzona - no, ale nie ważne. Opowiadaj jak tam z Falkowiczem ? - zapytała podekscytowana.
- Ahh.. Powiem ci Agatko, że świetnie - powiedziała lekko uśmiechnięta.
- No, ale coś więcej ?
- Wiesz co ? Mam wino. To może za 10 minut w salonie i wszystko ci opowiem.

* * *

- To teraz już chyba wszystko wiesz - powiedziała Wiktoria i odetchnęła z ulgą.
- Cieszę się, że nie wpadłaś na ten idiotyczny pomysł, żeby sie ukrywać - blądynka upiła łyk wina.
- No właściwie to jeszcze niewiem - Woźnicka zaksztusiła się napojem.
- Ale jak to niewiesz ? Wiki no proszę nie mów mi, że bedziecie się ukrywać.
- Musze sama porozmawiać z Andrzejem co dalej będzie.. - uśmiechnęła się lekko - dobra Woźnicka, koniec tego dobrego na dzisiaj - wypiła resztę wina z kieliszka i wstała z sofy - to dobranoc - uśmiechnęła się do internistki i poszła do swojego pokoju. Wykąpała się i położyła spać. Długo jednak nie mogła zasnąć, bo cały czas myślała o Falkowiczu. Może Agata ma rację i nie powinniśmy się ukrywać ? Ale znowu z drugiej strony ja nie będę miała życia w szpitalu, a jeszcze jak by się Przemek dowiedział.. O Jezu, nie chcę o tym nawet myśleć. Po paru godzinach niekończących się rozmyślań w końcu zasneła. Rano obudził ją ten sam czerwony budzik, który stał koło łóżka. Wydawało jej się jak by dopiero co zasneła. Niestety musiała już wstawać. Ubrała się i poszła do kuchni. Tam zastała Woźnicką, która jadła kanapki.
- Cześć Agatko - zabrała jej jedną kanapkę i ugryzła.
- Ej ! To moje - powiedziała udając oburzenie.
- Już nie - ruda pokazała jej język.
- Haha. Dobra, dobra. Jak się spało ? - uśmiechnęła się szczerze.
- Krótko - lekko się skrzywiła - Dobra lecę do pracy. Pa - pocałowała przyjaciółkę w policzek i wyszła z mieszkania. W pewnym momencie dołączył do niej Falkowicz.
- Witam piękną panią ! - pocałował ją w policzek.
- Cześć - lekko się zaczerwieniła - możemy pormawiać ? - zapytała poważnie.
- Zapraszam do gabinetu - chciał ją złapać za rękę, lecz nie pozwoliła mu na to. Zdziwił się. Czyżby coś sie zmieniło ? Może przemyślała wszystko i już nie chce mieć z nim nic wspólnego ?
- I co teraz ? - zapytała, gdy weszli do pokoju.
- Jak to co ? Nie rozumiem. - odpowiedział zdziwiony.
- No co z nami ? Jak to teraz ma wyglądać ?
- Ahh.. - odetchnął z ulgą - Jak to co ? Teraz jesteś tylko moja ! - pocałował ją namiętnie.
- Dobrze.. Ale nie chcę się z tym tak bardzo odnosić - odsunęła go.lekko.
- Jak chcesz - wzruszył ramionami i usiadł na fotelu - Może już pani.wrócić do pracy - powiedział profesjonalnym tonem i zaczął wypełniać dokumenty. Zdzuwiona Consalida wyszła z gabinetu. Zabolało ją to jak do niej powiedział. Ale przecież sama tego chciała. Weszła do pokoju lekarskiego i zrobiła sobie kawy. Usiadła na kanapie i przymknęła lekko oczy. Widziała siebie i Falkowicza stojących nad Wisłą. Ubjętych w czułym uścisku. Było jej tak dobrze. Poczuła jak ktoś siada koło niej i delikatnie wysuwa gorący kubek z jej dłoni. Niechętnie otworzyła oczy i zobaczyła Andrzeja, który właśnie pił jej kawę.
- Co robisz ? - zapytała z uśmiechem i oparła głowę na jego ramieniu.
- Hej, pani doktor, a co z naszą umową ? - zapytał podnosząc brwi.
- Zapomnij - uśmiechnęła się, a on powtórzył jej gest.
- To co kolacja wieczorem ? - wciąż popijał jej kawę.
- Hmm.. Właściwie to mógłbyś dzisiaj wpaść do mnie - uśmiechneła się - przygotuję coś specjalnego.
- A pozostali rezydenci ? - patrzył na nią.
- Pracują - pocałowała go szybko - A teraz już możesz oddać mi MOJĄ kawę - wyciągnęła kubek z jego dłoni i trochę upiła. Jeszcze chwilę siedzieli i rozmawiali, po czym do pokoju wbiegła pielęgniarka i poinformowała ich, że są proszeni na salę operacyjną.

* * *

Weszła do hotelu rezydentów i poszła do pokoju. Wyciągnęła dwa kieliszki i wino, które postawiła na stole. Nagle usłyszała dzwonek. Otworzyła drzwi i zobaczyła Falkowicza bez garnituru. W samych jeansach, białym T-shirt'cie z kolorowym nadrukiem i granatowej marynarce. Nagle wpadli sobie w ramiona i zaczeli się namiętnie całować, zmierzając w stronę pokoju Consalidy. Zaczeli się nawzajem rozbierać, cały czas się całując. Falkowicz lekko pchnął ją na materac, a chwilę później był już na niej. Szybko ściągnął jej stanik i zerwał z niej czarne figi. Chwilę później pozbył się też swoich bokserek.
- Dłużej już nie wytrzymam - szepnął jej do ucha i wszedł w nią brutalnie. Jękneła głośno. Poruszał się w niej szybko i energicznie co chwilę zwalniając i znów przyspieszając. Doszli niemalże w tym samym momencie. Opadli ciężko na materac. Wiktoria położyła głowę na jego klatce piersiowej i mocno.się w niego wtuliła. Leżeli tak chwilę niesamowicie odprężeni, gdy nagle do pokoju wszedł Przemek..

PS. Bardzo przepraszam za błędy ale pisałam na telefonie :)

piątek, 15 sierpnia 2014

Cz. 4 "Pamiątka"

Po pierwsze przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale nawet niewiem czy ktoś to czyta.. A więc bardzo prosze o jakis komentarz.

Powoli otworzyła oczy i zobaczyła śpiącego Falkowicza. Wyglądał tak słodko i niewinnie. Chciała wstać, ale mężczyzna mocno się do niej przytulił, tak że nie mogła się ruszyć.
-Andrzej - powiedziała cicho, ale nie usłyszała odpowiedzi.
- Andrzej - spróbowała jeszcze raz.
- Hmm ? -  mruknął zaspany.
- Andrzej, noo ! - powiedziała głośno.
- No czo ? - otworzył lekko oczy.
- Ja chce wstać ! - powiedziała lekko zirytowana.
- Ale po co ? Skoro jest tak miło - mówiąc to przytulił ją jeszcze mocniej i lekko pocałował w szyję.
- Andrzej ! przestań - mówiła mało przekonująco - Andrzej,noo ! - Falkowicz dalej całował jej szyję i schodził ustami coraz niżej - Musimy iść na wykłady - mówiła wręcz błagalnie, wiedziała że jeszcze chwila i mu ulegnie.
- Mamy jeszcze dużo czasu, a po za tym ja to wszystko wiem i jak będziesz chciała to udziele ci osobistego wykładu - mówiąc to ciągle ją całował. Delikatnie ściągnął jej koszulę nocną, ona niepozostała mu dłużna i pozbyła się jego bokserek. Falkowicz przewrócił ją na materacu, tak że leżał na niej. Delikatnie, ale namiętnie ją pocałował i chwilę poźniej wszedł w nią. Poruszał się gwałtownie i energicznie, co sprawiło jej nieziemską rozkosz. W tym samym momencie doszli i ciężko opadli na materac. Profesor przytulił ją do siebie. Chwilę jeszcze leżeli w ciszy uspokajając oddechy.
- Długo na to czekałem - zdziwiona, ale też zaciekawiona Wiktora lekko podniosła się na łokciach - Na to aż w końcu będziesz moja - uśmiechnął sie po swojemu.
- Co chcesz przez to powiedzieć ? - zapytała spokojnie, chodz w środku była cała roztrzęsiona. Nie wiedziała co chce jej powiedzieć. Bała się że jest tylko jego zabawką. A ona.. ? Ona go chyba na prawdę pokochała.
- Chce ci powiedzieć, że.. no.. kocham Cię -powiedział niepewnie i lekko się uśmiechnął - Kocham Cię jak jeszcze nikogo. I chcę być z tobą, Wiki.
- Yy.. no ja niewiem co powiedzieć - głos jej drżał, a w głowie miał mętlik, ale przecież ona też go kochała.
- Wystarczy jak powiesz, że ty mnie też - uśmiechnął się po swojemu.
- Ja Ciebie też - pocałowała go lekko.

* * *

Usiedli w ostatnim rzędzie, po czym zaczął się wykład. Wiktoria próbowała słuchać, ale Andrzej skutecznie jej to uniemożliwiał. Niby przypadkiem dotykał jej uda, głaskał delikatnie po ramieniu lub szeptał jakieś głupoty na ucho. Rudowłosa lekarka nie umiała się skupić.
- Andrzej, możesz przestać ? - spytała cicho.
- Ale czo ? - zapytał uśmiechnięty.
- To wszystko - popatrzyła mu w oczy - rozpraszasz mnie.
- To może wyjdziemy - zapytał z nadzieją.
- Mnie w odróżnieniu od Ciebie interesuje ten wykład - Falkowicz ciężko wypuścił powietrze. Przez reszte wykładu mężczyzna siedział cicho. Gdy profesor zakończył wykład Falkowicz szybko zerwał się z fotela i wychodząc pociągnął za sobą Wiktorię.
- Co ty robisz ? - zapytała gdy znaleźli się już na korytarzu.
- Wychodze. Mogło mu się jeszcze coś przypomnieć, a ja nie zamierzam tam siedzieć ani chwili dłużej - złapał ją za ręke i razem udali sie do pokoju.
- To co teraz bedziemy robić ? - zapytała Wiktoria.
- Hmm.. może.. - zaczął powoli i dokładnie całować jej szyję. Przez chwilę poddała się tej przyjemności, lecz szybko odsunęła go od siebie.
- Andrzej ! Ja nie chcę spędzić całego dnia w łóżku.
- Dobrze, jak chcesz. Ubieraj się i wychodzimy - zaczął wyciągać coś z szafy.
- Ale jak to wychodzimy ? Gdzie ? - zapytała zdziwiona.
- No przecież sama powiedziałaś, że nie chcesz siedzieć w domu. Pokaże ci miasto, tylko się przebierz - pocałował ją w policzek i wszedł do łazienki.
- Suuuper - powiedziała kładąc sie na łóżku - Chciałam to mam - podeszła do szafy i zaczeła zastanawiać się co założyć. W końcu zdecydowała się na letnią kremową sukienkę i czarne balerinki. W tym momencie z łazienki wyszedł Falkowicz w błękitnej koszuli z rękawami podwiniętymi do łokci i lekko wytartych jeansach. Na prawej ręce miał sportowy zegarek, a na nogach białe forcy. Wiktoria stała jak wryta, przyglądając sie mu.Wyglądał tak młodo i pociągająco.
- A ty jeszcze nie ubrana ? - zapytał Andrzej.
- A może - Consalida podeszła do profesora - zostańmy jednak w pokoju - podeszła do niego i namiętnie wpiła się w jego usta. Andrzej oddał jej pocałunek, lecz później odsunął ją lekko od siebie.
- Przecież sama chciałaś iść, więc idz się przebrać - wepchnął ją do łazienki i zamknął drzwi.

* * *

- Ale tu pięknie - właśnie podziwiali piękne zabytki miasta.
- Dlatego cię tu zabrałem - mówiąc to wyciągnął telefon i pocałował Wiktorię robiąc przy tym zdjęcie.
- Co robisz ? - oderwała się od niego.
- Na pamiątkę - uśmiechnął się i jeszcze raz ją pocałował.

niedziela, 29 czerwca 2014

Cz. 3 "Stary znajomy"

Oto następna część. Proszę o komentarze ! :)


Powoli zeszła na sale w której odbywał się bankiet. Była ubrana w kremową sukienkę, która była idealnie dopasowana do jej sylwetki. Zauważyła Falkowicza stojącego z jakimś mężczyzną. Profesor wyglądał bardzo pociągająco. Miał na sobie śnieżnobiałą koszulę i idealnie dopasowany garnitur. Przyciągał spojrzenie wielu kobiet na tej sali. Wiki podeszła do niech po chwili.
- Dzień dobry - przywitała się.
- ooo.. dobrze, że jesteś - pocałował ją w policzek na co dziewczyna lekko się zawstydziła - Mikołaju, proszę poznaj Wiktoria Consalida. Moja współpracownica i nie tylko, haha - zaśmiał się lekko - Wiki, to mój stary, dobry znajomy Mikołaj Kromer.
- Miło mi - uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Ahh.. to ty ! Andrzej dużo mi o tobie opowiadał. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby był w kimś tak zakochany jak w tobie - zaśmiał się przyjaźnie - a znamy się już dobre 35 lat - klepnął Falkowicza po ramieniu na co Wiki parsknęła śmiechem.
- A gdzie Ewa ? - zapytał Andrzej
- Właściwie to powinna już być. Pójde po nią - gdy Mikołaj oddalił się od nich Wiki zaczęła 
- Sympatycznych masz kolegów - powiedziała z szerokim uśmiechem.
- Taa... Z Mikołajem znamy się odkąd skończyliśmy 5 lat, wie o mnie wszystko. Ja zresztą o nim też. Ale nasze drogi rozeszły się gdy skończyliśmy studia. Ja ożeniłem się z Wandą, a on poznał Ewe. Szkoda.. - uśmiechnął się do dziewczyny- Napijesz się czegoś, skarbie ? - objął ją w pasie i poszli do baru.
- Poproszę wino - powiedziała Wiktoria.
- A dla mnie whisky z lodem - wzięli napoje i usiedli przy stoliku. 
- Pokaże ci jutro parę fajnych miejsc.
- A... - nie zdążyła dokończyć, bo do ich stolika dosiadł się Mikołaj z żoną.
- To jest Ewa. Moja żona - przedstawił ją - A to Wiktoria Consalida, narzeczona Andrzeja - w tym momencie ruda lekarka zakrztusiła się winem.
- Przepraszam - powiedziała cała czerwona.
- ooo... Andrzej jak miło cię widzieć - przywitała się z profesorem - miło mi cię poznać Wiktorio - zwróciła się do dziewczyny.
- Mi również - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Andrzeju, mogła bym cię na chwile prosić ? - zapytała Ewa
- I zostaliśmy sami - powiedział Mikołaj - powiem ci, że nigdy nie widziałem żeby Andrzej patrzył na kogoś tak jak na Ciebie. I widze że on ci też nie jest obojętny, co ?
- yhh... Nie jest mi napewno obojętny... Powiesz mi o nim coś więcej ?
- Haha.. Pamiętam jak na studiach pojechaliśmy całą ekipą na tydzień nad jezioro. Była piękna pogoda, jeden z kolegów postanowił się opalać. Położył sie na brzuchu, na piasku i zasnął. My wzieliśmy krem do opalania i napisaliśmy mu na plecach wielkimi literami DUPA. Zabraliśmy mu koszule i poszliśmy do ośrodka. On obudził się dopiero po 2 godzinach miał całe spalone plecy i tylko taki biały napis DUPA. Biedny musiał wracać później tak przez całe miasto, a co chwile ktoś krzyczał do niego " Cześć DUPA" hahahaha.. to były czasy.
- hahahaahahaa, niemożliwe... I Andrzej bral w tym udział ? - zapytała z niedowierzaniem.
- Brał, brał a żeby tego bylo mało Andrzej to wymyślił. - obydqoje wybuchli serdecznym śmiechem. 
- Co tu tak wesoło ? - podeszli do nich Ewa z Falkowiczem.
- Ahh.. Opowiadam Wiktorii o naszych szkolnych latach, Andrzej.
- No z tego co się dowiedziałam to nie zawsze byłeś taki.. hmm sztywny ? - powiedziała uśmiechnięta Consalida.
- Taa.. było minęło - odpowiedział i przyciągnął ja do siebie tak że stykali się ciałami. 
- Zatańczymy ?
-ymm. tak - odpowiedziała lekko zawstydzona. Poszli na parkiet i zaczęli tańczyć. Przytuleni lekko kołysali się w rytm muzyki. Po paru minutach odezwała się Wiktoria.
- Dobrze, ja za chwilę też przyjde - Consalida weszła do pokoju i od razu udała się pod prysznic. Ciepłe krople wody delikatnie pieściły jej ciało. Myślała o tym jak dzisiaj zachowywał się Falkowicz. Powiedział wszystkim, że są razem, a czy tak jest ? Postanowiła, że porozmawia z nim o tym. Wytarła się i wyszła z łazienki. Andrzej leżał na łóżku i przeglądał skrzynkę mailową na swoim laptopie. Gdy zauważył dziewczynę szybko zamknął komputer, wstał i podszedł do niej. Delikatnie ją pocałował.
- Poczekaj na mnie kochanie, tylko wezmę prysznic - wszedł do łazienki, a Wiki jeszcze chwilę stała zdziwiona, ażw końcu położyła się na łóżku. Chwilę później przyszedł Andrzej i zobaczył śpiącą już Consalide. Uśmiechnął się i położył sie koło niej, a Wiktoria wtuliła się w niego. 
- Kocham Cię, Wiki - szepnął jej do ucha i zasnął.

sobota, 28 czerwca 2014

Cz. 2 "Ładnie śpiewasz"

Następna część mam nadzieję że się podobała :) UWAGA ! Można komentować z ANONIMA. Więc proszę o komentarze :D

Wiki powoli szła w kierunku szpitala. Ubrana była w białą,letnią i zwiewną sukienkę, a na nogach miała wysokie szpilki.
 Weszła do pokoju lekarskiego i przebrała się w swój codzienny, nudny uniform. Po 30 minutach wróciła już z obchodu,
zrobiła sobie kawy i usiadła na kanapie. Rozmyślała nad swoim życiem. A najwięcej nad Falkowiczem,
 bo przecież jeszcze jakiś czas temu tak ją gnębił, a teraz... no właśnie co teraz ? Podrywa ją ?
Sama nie wiedziała. Ale wiedziała, że czuje się przy nim dobrze, gdy tylko pojawia się na horyzoncie jej
twarz promienieje. Z tych rozmyślań wyrwał ją głos Agaty.
- Cześć Wiki ! - uśmiechnęła się siadając koło przyjaciółki.
- No hej ! Jak się czujesz po wczorajszym ?
- Ah... Nie jest źle, mam lekkiego kaca, ale po za tym w porządku - uśmiechnęła się słabo - A jak ci idzie z Falkowiczem ?
- Nie idzie.. - powiedziała spuszczając głowe.
- Jak to nie idzie ? Co się stało ?- zapytała zmartwiona Woźnicka.
- No od wczorajszego pocałunku go nie widziałam.. I nie wiem co z tym dalej zrobić - mówiła cicho
- No wiesz Wiki to twoje życie, ale ja osobiście uważam, że powinnaś dać mu szanse - złapała przyjaciółke za rękę i lekko ścisnęła.
- Może masz racje.. A teraz cię przepraszam, ale muszę zajrzeć jeszcze do pacjętów - powiedziała Consalida wstając.
- Dobrze, leć ! I trzymaj się - puściła jej oczko.

* * *

Wiktoria właśnie skończyła obchód, kiedy natknęła sie na profesora Falkowicza.
- Witam piękną panią - powiedział profesor, po czym ucałował ją w dłoń.
- Witam profesorze - dziewczyna lekko się zarumieniła
- Masz może chwilkę ? Chciałbym z tobą porozmawiać - powiedział już poważniej.
- Właściwie to tak.
- No to świetnie - uśmiechnął sie - Zapraszam więc do mojego gabinetu, pani doktor.
- A nie możemy porozmawiac tu ? - zapytała.
- Tu ? - rozejrzał się do okoła - Nie ma mowy - mówiąc to pchnął ją lekko  w stronę gabinetu. Falkowicz rozsiadł się w swoim fotelu, a Wiktoria usiadła na krześle na przeciwko.
- A więc o czym chciałeś rozmawiać ?
- Jutro odbędzie się dwu dniowe sympozjum w Poznaniu i chciałbym, żebyś tam ze mną pojechała - powiedział uśmiechając się.
- No nie wiem... - powiedziała nie pewnie.
- Będzie tam wiele znakomitych profesorów, no i oczywiście JA ! - Wiki zaśmiała się.
- Widzę, że pan profesor jak zwykle skromny. Ale i tak nie wiem... - znów nie pozwolił jej dokończyć.
- Przyjadę po Ciebie o 8, bądź gotowa - uśmiechnął się triumfalnie, a Wiki poręciła tylko głową z niedowierzaniem.
-Do widzenia - wyszła z gabinetu. Dyżór minął jej szybko i dosyć przyjemnie. Szybko wróciła do hotelu rezydentów. Opadła bezwładnie na kanapę. Bądź co bądź była wykończona.
- O cześć Wiki ! czekałam na ciebie - do salonu weszła Woźnicka z butelką wina i dwoma kieliszkami.
- oo nie.. Przepraszam cię Agatko ale ja dzisiaj nie pije - lekko przymknęła oczy.
- No przestań.. Jednego kieliszka z przyjaciółką nie wypijesz ? - zrobiła maślane oczy.
- Oj Woźnicka, Woźnicka. Dawaj to - powiedziała uśmiechając się.
- No i to mi się podoba - Postawiła kieliszki i nalała do nich alkoholu - No wiki opowidaj !
- Ale co ? - zapytała zdezorientowana.
- No jak z Falkowiczem ? - mówiła szczerze zainteresowana Agata
- No ale co mam ci opowiadać ? Nic się nie stało przecież
- Ale jak to nic ? - zapytała zdziwiona - Przecież widziałam jak szliście do jego gabinetu - uśmiechnęła się
- Oj nie ładnie tak podglądać innych ludzi - pokiwała jej palcem - zaprosił mnie do gabinetu żeby porozmawiać
- Yhym, i o czym rozmawialiście ?
- Jade z nim jutro do Poznania - po tych słowach Woźnicka odrazu się rozpromieniła - na sympozjum Agatko, na sympozjum - powiedziała odrazu Wiktoria widząc minę przyjaciółki. Tak rozmawiały jeszcze przez jakieś 2 godziny popijając wino, aż w końcu rozeszły się do swoich pokoi.

* * *

Wiki obudziła się o 7:55. Szybko zerwała się z łóżka, zaczęła biegać po całym domu i szykować sie.
- Wiki, co ty tu jeszcze robisz jest przecież 8:00. Falkowicz już czeka. - powiedziała Agata.
- Agatko prosze cię pomóż mi ! - złożyła ręce - Spakuj mnie proooooosze ! Bo wczoraj nie miałam do tego głowy. Poooooooosze !
- No dobra.
- Dzięki - pocałowała ją w policzek i pobiegła do łazienki. Gdy wyszła przyjaciółka już ciągnęła walizke pod drzwi.
Podbiegła do niej, wzięła walizke i pocałowała w policzek.
- Dzieki Agatko ! Paaa ! - wybiegła przed dom.
- Witam, pani doktor - powiedział odbierając jej walizkę i kierując się w stronę auta.
- Dzień dobry ! Przepraszam za spóźnienie ale budzik mi nie zadzwonił. Wsiedli do auta i odjechali.
- Ciesze się,  że jednak ze mną pojechałaś - zaczął Falkowicz.
- No nie wiem czy dobrze zrobiłam - chciała się z nim trochę podroczyć.
- Bardzo dobrze ! Udowodnie ci. Nie zawiedziesz się skarbie - powiedział uśmiechając się szeroko. Dziewczyna uśmiechnęła się i włączyła radio. Akurat leciała piosenka : Peron. Zaczęła cicho nucić. " Zostań, potrzebuję Cię tu, To co w sobie mam tylko ciągnie mnie w dół, Zostań poukładaj mi sny, Jeden z nich na pewno to My, Zostań, potrzebuję cię tu, To co w sobie mam nie chce się dzielić na pół, Zostań,  poukładaj mi łzy, Jedna z nich na pewno to Ty "
- Ślicznie śpiewasz
- Dziękuje - powiedziała lekko zawstydzona. Reszta drogi minęła im w ciszy. Po paru godzinach dojechali na miejsce.
Profesor wyciągnął walizki i weszli do hotelu.
- Dzień dobry - przywitał ich recepcjonista.
- Dzień dobry. Mamy rezerwacje na nazwisko Falkowicz. Dwa pokoje jednoosobowe.
- Ah tak. Niestety do komputera wkradł się mały błąd. Rezerwacja została anulowana. A z wiązku z tym że odbywa się tu sympozjum nie mamy już wolnych pokoi. Został nam tylko jeden apartament małżeński.
- No to weźmiemy go.
- Oczywiście już daje klucze. Prosze - podał im klucz.
- Oszalałeś, nie będe z tb mieszkać w jednym pokoju - podezwała się zbulwesowana całą sytuacją Wiktoria
- Przestań. Nie rób scen. - pchnął ją w stronę windy.
- Jeszcze raz przepraszam za problem - krzyknął za nimi pracownik. Wsiedli do windy. Wiki stała oparta o ścianę, ręce miała skrzyżowane na piersiach i udawała obrażoną.
- Wiki no nie bądz zła - podszedł do niej
- Nie jestem zła... Przecież skacze z radości że będe mieszkać w jednym pokoju z prof. Falkowiczem, który jest za razem moim szefem - powiedziała sarkastycznie. Mężczyzna uśmiechnął się.
- Pomyśl pozytywnie, to tylko 2 dni.
- Pffff... Tylko dwa dni... Ja nie wiem czy 2 minuty z tobą wytrzymam - żywo gestykulowała. Złapał ją za ręce i przycisnął do ściany, przygniatając swoim ciałem, tak że nie mogła się ruszyć. Zbliżył swoją twarz do jej. Czuła jego gorący oddech na swoim policzku, gdy nagle winda otworzyła się. Wyszli z windy i udali się do pokoju. Weszli do pokoju, Wiki odrazu weszła do łazienki. Nie wiedziała co ma teraz zrobić, gdyby winda sie nie otworzyła juz pewnie by się całowali. Opłukała twarz zimną wodą i wyszła z łazieniki. Falkowicz leżał na łóżku, dziewczyna podeszła do niego.
- Bede spać na fotelu - oznajmiła.
- Nie pozwolę ci - podniusł się do pozycji siedzącej - pomieścimy się w łóżku - uśmiechnął się w swoim stylu.
- Nie będe z Tobą spać w jednym łóżku - powiedziała oburzona.
- Wiki przesadzasz. Obiecuje ci że w nocy cie nie dotkne...
- no nie wiem moze masz racje
- A do nocy jeszcze daleko. Za - spojrzał na zegarek - godzine zaczyna się bankiet.
- Co ? - Wiktoria zaczęła szybko biegać po pokoju i przygotowywać się. Falkowicz leżał na łóżku i obserwował dziewczyne. Lekarka otworzyła walizkę i nie mogła w to uwierzyć.
 Agata spakowała jej pare sukienek wieczorowych, jedną pare dżinsów i sweter. A do tego mnustwo seksownej bielizny.
- Zabije ją - powiedziała do siebie.
- Kogo zabijesz ? - zapytał profesor.
- Agate, spakowała mi tylko pare sukienek i pełno bielizny - powiedziała zła.
- Haha - zaśmiał się - muszę podziękować pani Agacie - uśmiechnął się po swojemu.
- No naprawde bardzo smieszne.. - wzieła jedną z sukienek i zniknęła w łazience. W tym czasie profesor zaczął wyciągać swój garnitur, a że zostało mało czasu do bankietu, a Wiki dalej nie wychodziła postanowił przebrać się w pokoju. Gdy nagle z łazienki wyszła kobieta i zobaczyła Falkowicza w samych spodniach od garnituru. Stała tak nieruchomo i obserwowała jego nagi tors. Jak na 40 letniego mężczyzne wyglądał bardzo, bardzo dobrze. Mężczyzna zauważył że go podziwia i powoli podszedł do niej, odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy. Delikatnie, ale namiętnie ją pocałował. Wiktoria rozszerzyła usta a on pogłębił pocałunek. Powoli zaczęli przesuwać się w stronę łóżka i ściągać z siebie ubrania. Profesor popchnął
dziewczyne na miękki materac i chwilę później był już nad nią. Byli w samej bieliźnie. Całował ją po szyi i schodził ustami w dół.
- Andrzej, poczekaj - odsunęła go lekko od siebie - a bankiet ?
- Mamy jeszcze 20 minut. Zdąrzymy - uśmiechnął się szarmancko i wrócił do całowania jej ciała. Wiktoria odchyliła głowę do tyłu i napawała się jego dotykiem. Mężczyzna rozpiął jej biustonosz i przed oczami ukazały się mu jej jędrne piersi. Zaczął je powoli całować i przygryzł delikatnie sutki. Kobieta wsadziła rękę pod jego bokserki i delikatnie pieściła palcami jego męskość, by po chwili pozbyć się jego bielizny. Jej czarne figi też znalazły się na ziemi. Falkowicz wszedł w nią gwałtownie, a ona wbiła paznokcie w jego plecy. Mężczyzna cicho jęknął. Poruszał się w niej raz szybko, raz wolno. Doszli w tym samym momencie. Wiki przymknęła oczy, a Andrzej opadł na łóżko koło niej. Kobieta wtuliła się w jego tors, a on przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej.

piątek, 27 czerwca 2014

Cz. 1 "PRZEŁOM"

Hej, postanowiłam napisać coś o naszej parze z LG. Na początek taki trochę krótkie. Napiszcie czy się podoba :)

Wybiegła z sali operacyjnej, usiadła na krześle i zaczęła płakać. Łzy spływały jej po policzkach. Nie wiedziała jak to się mogło stać, przecież ta dziewczyna była taka młoda. Owszem szanse na uratowanie jej życia były minimalne, ale jednak jakieś były. Nagle poczuła jak ktoś przyciąga ją do siebie i przytula.
- Wiki, to nie twoja wina, że ta dziewczyna zmarła. 
- Wiem...ale...ona..była taka..młoda..- mówła przez łzy.
- Nie płacz... Chodz do mojego gabinetu, porozmawiamy - wstał i objoł dziewczyne ramieniem. Gdy weszli do gabinetu, usiedli na kanapie. Wiki dalej szlochała. Profesor przytulił ją do siebie, a ona wtuliła się w jego tors. Było jej tak dobrze. Czuła się bezpieczna i uspokojona. Falkowicz lekko odsunął ją od siebie. Patrzyli sobie w oczy, nagle wpił się w jej usta. Ona rozchyliła lekko wargi, a on pogłębił pocałunek. Andrzej krążył dłońmi po jej plecach, a Wiktoria wplotła swoje ręce w jego włosy. Całowali się namiętnie, zachłannie, a zarazem delikatnie. Nagle Wiki oderwała się od mężczyzny i wstała z kanapy. 
- Przepraszam, ja musze już iść - powiedziała zmieszana.
- Poczekaj, może zostaniesz jeszcze chwile ? - spytał uśmiechając się lekko.
- Nie...ja..ja musze iść - wyszła z gabinetu i poszła szybkim krokiem do łazienki. Była cała czerwona. Obmyła twarz zimną wodą i udała się do lekarskiego. Dyżur minął jej szybko. Po pracy odrazu wróciła do hotelu rezydentów. 

* * *
Agata weszła do kuchni i zastała tam płaczącą Wiktorię. 
- Co się stało ? - zapytała przyjaciółkę.
- Dzisiaj na stole umarła mi młoda dziewczyna. A potem jeszcze na dodatek całowałam się z Falkowiczem. Nie wiem co mam teraz zrobić - żaliła się.
- No to widze, że nie tylko ja stoje przed takim dylematem. 
- Marek ? 
- Tak, poprosił mnie o drugą szanse, potem pocałował, aja strzeliłam mu z liścia.
- Oj, to nieźle widze. Wiesz co może napijemy się wina i pogadamy.
Po 20 minuta siedział na kanapie i wypiłem już połowe butelki.
- To co robimy z tymi naszymi facetami ? - zapytała Agata
- mamy dwa wyjścia. Albo damy im szansę albo zostajemy lesbijkami - odpowiedziała już w lepszym humorze Wiki
- Ja narazie wybieram tą pierwszą opcje - odpowiedziala z uśmiechem na ustach Agata
- Ja też - siedziały tak jeszcze przez chwile, gdy nagle do hotelu wszedł pijany Adam. Obijał się o wszystkie ściany zmierzając do swojego pokoju, a przy tym śpiewał " Majteczki w kropeczki ooooo... Adaś je ściągnie oooo...". Dziewczyny nie mogły powstrzymać śmiechu. Po jakiś 10 minutach udało im się opanować i rozeszły się do swoich pokoi.